„Przez pół świata. Mama z synem w podróży” – recenzja książki

 
Hanna Bauta razem ze swoim czteroletnim synem Bernardem wyruszyła w podróż do Azji i Afryki. Rodzina nie była przekonana do jej pomysłu. Daleka, kilkumiesięczna, samotna eskapada z kilkulatkiem wydawała im się niebezpieczna i nieprzemyślana, jednocześnie w najbardziej kryzysowych sytuacjach zawsze służyli jej pomocą. Wątpili również w to, czy mały Berni cokolwiek z tego wyjazdu zapamięta (a zapamiętał naprawdę sporo). Mama-podróżniczka postawiła jednak na swoim, zebrała pieniądze, wynajęła swoje dotychczasowe mieszkanie, zadbała o wszystkie obowiązkowe szczepienia, kupiła bilety i ruszyła w świat. Owocem tej niesamowitej wyprawy jest wspaniała książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy. 

Wielka podróż matki i syna trwała cztery miesiące. W tym czasie odwiedzili Hongkong, Chiny, Malezję, Indonezję, Singapur, RPA, Mozambik i Suazi. Sami wybierali miejsca, które chcę zwiedzić. Podróżowali najtańszymi środkami transportu, spali w niewielkich pokoikach w małych hostelach, ale dzięki temu przeżyli największą przygodę swojego życia. Przygodę, której wielu może im zazdrościć. Był to czas niezwykły, w którym skupiali się na zupełnie innych rzeczach, niż robiliby to, będąc w domu. Choć zdarzało im się biegać na dworzec kolejowy, w obawie, że spóźnią się na pociąg, a potem jechać długie godziny w wagonach najniższej klasy, mieli czas na to, co w takich podróżach najbardziej niesamowite, na obserwowanie ludzi i poznawanie zwyczajów. Dzięki temu dowiadujemy się, że Afryka ma twarz kobiety, że indonezyjscy mężczyźni są bardzo opiekuńczy, że w chińskich pociągach nie ma koszy na śmieci i wszystko, co niepotrzebne, wyrzuca się na podłogę i w niemal wszystkich odwiedzonych przez nich krajach nie ma placów zabaw, jakie znamy z Europy. Nie brakuje również wzruszających wydarzeń, bo tata Berniego, którego chłopiec nie znał, mieszka w RPA, a podczas podróży udało się im spotkać i spędzić ze sobą trochę czasu. Między innymi czwarte urodziny chłopca, które były pierwszymi świętowanymi z obojgiem rodziców. Książkę czyta się znakomicie, bo pokazuje kraje Azji i Afryki z zupełnie nieznanej, ale bardzo ciekawej strony.
 
Takiej podróży się zazdrości. Bo wielu osobom zabrakłoby odwagi, żeby ruszyć na taką wyprawę. Po pierwsze wymaga to doskonałego przygotowania (na końcu książki znaleźć można spis rzeczy, które koniecznie trzeba ze sobą wziąć), po drugie opanowania i umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Na szczęście, gdyby ktoś chciał podróżować śladami Berniego i jego mamy, książka stanowić będzie doskonałą podstawę do zaplanowania takiego wyjazdu. Każdy rozdział kończy się fragmentem pełnym porad dotyczącym odwiedzonego przez podróżników kraju. Stąd dowiedzieć się można, jakie dokumenty są potrzebne do przekroczenia granicy, gdzie najlepiej spać, co warto zobaczyć i czego koniecznie trzeba spróbować. Oprócz tego w środku rozdziałów pojawiają się fragmenty z konkretnymi poradami (na przykład, jakie dokumenty musi mieć przy sobie rodzic samotnie podróżujący z dzieckiem, w jaki sposób można się uchronić przed zarażeniem malarią oraz jak ułatwić dzieciom załatwianie potrzeb fizjologicznych podczas długich i mało komfortowych podróży). Nie zabrakło również zdjęć (choć jest ich mniej, niż można oczekiwać po książce podróżniczej), pokazujących egzotyczne kraje. 

Książka Hanny Bauty to kopalnia inspiracji dla tych, którzy planują podróże, ale również ciekawa opowieść dla osób, które nie odważą się wyjechać tak daleko. Doskonała lektura, która udowadnia, że marzenia są po to, żeby je spełniać!
 
Magda Kwiatkowska-Gadzińska
Ocena 5
 
Przez pół świata. Mama z synem w podróży
Hanna Bauta
Wydawnictwo Poznańskie, 2016