Zabawa bez zabawek – kilka rad na dobry początek


Nie bardzo wiesz, od czego zacząć. Powiedzmy sobie otwarcie, nie wszyscy muszą to lubić. Jeśli w odróżnieniu ode mnie nie wspominasz miło lekcji plastyki lub nie jesteś przypadkiem wychowawczynią w przedszkolu, możesz czuć się zagubiona. Dlatego z miłą chęcią przywitasz pomysły innych, czyli tzw. gotowce. Pojawia się coraz więcej publikacji na temat tzw. ekozabaw, czyli tworzenia z materiałów wtórnych, jednak prawdziwą skarbnicą pomysłów jest Internet. „Idzie wiosna, może więc zrobię z Zosią pszczołę z butelki” – myślisz. Spoglądasz na listę potrzebnych materiałów i czytasz: farby plakatowe, druciki kreatywne, plastikowe oczy… „O nie, gdzie ja dzisiaj dostanę plastikowe oczy, no a druciki? Czy będą w papierniczym?”. Miasto w którym mieszkasz, nie należy do dużych, więc kupno tego typu rzeczy często graniczy z cudem. Zostaje Internet, no ale przecież na to potrzeba czasu, a ty nastawiłaś się, że dziś zaczynasz. „Mogłam wcześniej o tym pomyśleć” – obwiniasz się. Zupełnie niepotrzebnie. Nie tędy droga. Bardzo często mam do czynienia z tego typu sytuacjami. Chcę coś zrobić, mam pomysł i nagle się okazuje, że czegoś mi brakuje. Jednak zamiast spędzać dzień na mozolnych poszukiwaniach tego, co mi potrzebne, obieram inny kierunek.

Tu dochodzimy do pewnego ważnego pojęcia w we wszelkiego rodzaju  twórczości, jakim jest elastyczność myślenia. Jest to umiejętność dostosowywania metod rozwiązywania problemów do zmieniających się okoliczności. Tak więc zamiast sztywno trzymać się schematu wykonania jakiejś rzeczy, dostosowujemy go do tego, co mamy w domu. W celu lepszego zobrazowania tej myśli, posłużę się przykładem. Zrobiłam kiedyś z jednym chłopcem świnkę skarbonkę z  pięciolitrowej butelki po wodzie mineralnej. Mój pomysł opierał się na oklejaniu butelki papierem, a następnie malowaniu jej na różowo. Gdy opowiedziałam o tym mojej córce, bardzo chciała zrobić ze mną coś podobnego. Jednak w domu, jak się okazało, nie miałam  białego papieru do oklejenia, a farby również były na wykończeniu. Zamiast biec do sklepu, zmieniłam koncepcję, wpadłam na pomysł, że zrobimy słonia skarbonkę (znalazłam bowiem pergamin do pieczenia, którym zamierzałam okleić butelkę). Na szczęście udało mi się przekonać do tej zmiany moją córkę.

Tak więc po pierwsze i najważniejsze: bądźmy elastyczni, nie uczepiajmy się kurczowo jednej formy wykonania. Najważniejsze materiały do tworzenia mamy w domu. Butelki, gazetki reklamowe, stare podkoszulki, opakowania po serkach, nadpalone zapałki, patyczki po lizakach, opakowania foliowe, reklamówki, słowem wszystko to, co wyrzucamy do śmieci, może nam się przydać.

Czy istnieje jakaś baza niezbędna do tworzenia? Myślę, że to, w co warto się zaopatrzyć, to dobry klej, najlepiej introligatorski. W papierniczym to ten o nazwie Magic –  nie kosztuje wcale więcej niż zwykły biurowy, a daje nieograniczone możliwości. Poza tym niezwykle przydatne będą zszywacz, dziurkacz, kredki, pisaki, farby, fajnym pomysłem są farby akrylowe, czasami dostępne w marketach, można nimi pomalować butelki i nie ścierają się po wyschnięciu; nożyczki, taśma klejąca, czasami ostry nóż – myślę, że na początek to w zupełności wystarczy. Reszta to już kwestia naszej wyobraźni. Bądźmy cierpliwi, umysł przyzwyczajony do obierania ustalonych ścieżek nie będzie od razu wpadał na genialne rozwiązania. W sytuacji problemowej warto wpisać w wyszukiwarkę rzeczy, które mamy dostępne w domu, a pojawi się nieskończona ilość pomysłów, co możemy z nich zrobić.

Kolejnym pytaniem – problemem, na który warto zwrócić uwagę, jest kwestia tego, kto się bawi z dzieckiem i czy to koniecznie musi być mama?. Pierwsze skojarzenia, jakie nasuwają się pewnie większości z was, gdy czytacie o zabawie z materiałów wtórnych, to plastyka, z którą mieliście do czynienia w podstawówce. Nie każdy ją miło wspomina, są tacy, którzy przeżywali katusze na widok farb i pędzla. Chciałabym tutaj wyraźnie zaznaczyć, że  zabawa przy użyciu materiałów wtórnych nie musi koniecznie przypominać lekcji plastyki i polegać na siedzeniu, wyklejaniu, malowaniu, wycinaniu, lepieniu. Przy wykorzystaniu tych surowców możemy także świetnie bawić się ruchowo, i to nie tylko w domu, ale również na dworze. Surowce z recyklingu znakomicie stymulują zmysły maleńkich dzieci, można też je wykorzystać w rehabilitacji dzieci z różnego typu niepełnosprawnością. Możemy zaplanować zabawę z muzyką i dźwiękami, ale również przeprowadzić doświadczenia z chemii lub fizyki. Wyobraźmy sobie taki scenariusz: Mama odpoczywa, a tata wspólnie z dzieckiem konstruuje robota, pojazd albo łódkę, którą następnie idą przetestować w deszczową pogodę. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Cokolwiek nie zrobimy, ważne, żeby zarówno dziecko, jak i rodzic, mieli z tego przyjemność.

Po czwarte starajmy się w miarę możliwości dostosować pomysły do wieku naszych pociech. Im młodsze dziecko tym krótszy czas koncentracji uwagi, a także mniejszy stopień opanowania umiejętności typu wycinanie, rysowanie, klejenie. Im prościej, tym lepiej. Jeśli nie weźmiemy sobie do serca tej zasady, musimy liczyć się ze znudzeniem, tudzież zniechęceniem dziecka, i koniecznością samodzielnego kończenia dzieła. U najmłodszych dzieci lepiej postawić na zabawy stymulujące różne zmysły i wykorzystujące ruch. Od mniej więcej drugiego roku życia możemy próbować tworzyć proste zabawki, aż do bardziej skomplikowanych w wieku późniejszym. Ale pamiętajmy, że to tylko ogólne wytyczne, które dostosowujemy do konkretnego dziecka.

Na zakończenie chciałam zwrócić uwagę na własne nastawienie do tworzenia, mam tu na myśli perfekcjonizm. Im starsze dziecko, tym większa chęć tworzenia po swojemu, i nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się wówczas, gdy rodzic i dziecko mają zgoła odmienne wizje dotyczące efektu końcowego. Kot wg pomysłu dziecka zupełnie nie przypomina kota, bo nie dość, że ma uszy jak Miś, to jeszcze pod względem ilości nóg śmiało mógłby konkurować ze stonogą. W takim wypadku należy odpuścić. Zabawa ma sprawiać frajdę obojgu, jednak priorytetem powinno być dla nas zadowolenie dziecka. Nasze dziecko jest zaś w siódmym niebie, gdy jest aktywnym uczestnikiem zabawy. Starajmy się dawać mu jak najwięcej możliwości wyboru. Pozwólmy, niech maluje, nawet jeśli koniecznie chce używać szaroburych kolorów, a przy tym mocno się ubrudzi, niech wycina na tyle na ile potrafi, asekurujmy je, ale nie wyręczajmy. Niech rysuje, nawet jeśli coś będzie krzywe. Niech decyduje, nawet jeśli efekt tych decyzji nie do końca przypadnie nam do gustu. Nie tworzymy pracy na konkurs, w związku z tym nasze wytwory nie muszą być idealne, ani ładne, co więcej, nie muszą wcale być zgodne ze znanym nam schematem.

Tak więc wspomniana przeze mnie świnka nie musiała być różowa, mogłyśmy przecież zrobić świnkę w kropki lub czerwoną. Tak jak w pewnej piosence: „Cztery słonie, zielone słonie…”. W końcu od czego mamy fantazję? „Aby bawić się na całego…”.

Tekst i zdjęcie Agnieszka Sroka – z wykształcenia psycholog dziecięcy, z zamiłowania fotograf i wielka entuzjastka tworzenia zabaw i zabawek z surowców wtórnych.