„Dylematy taty. Subiektywny poradnik rodzica” – recenzja książki

Oczywiście, ojcowie nie są jedynymi adresatami książki, chociaż zapewne to oni najlepiej zrozumieją przekaz autora. Mamy, które oczekują na pierworodnego potomka również znajdą tutaj coś dla siebie. Myślę, że to właśnie inicjacja w rodzicielstwo, jakiej doświadczamy, gdy przychodzi na świat pierwsze dziecko, może być wspólnym przeżyciem łączącym czytelnika i autora. Piotr Krupa jest tatą (obecnie dwuletniego) Jasia, mężem Joanny. Opowiada o swoim oczekiwaniu na syna, o porodzie, pierwszych spacerach/wakacjach/dniach w żłobku. A wszystko to z perspektywy mężczyzny, rodzica „numer 2” (bo przecież, jak sam pisze, tata od mamy jest we wszystkim gorszy). To rzadko przyjmowany punkt widzenia, dzięki czemu książka wyróżnia się spośród innych o podobnej tematyce. Lektura jest tym ciekawsza, że rodzice Jasia od pierwszych dni życia syna postanowili dzielić się po równo obowiązkami związanymi z rodzicielstwem. Autor zdobył więc nie lada doświadczenie i ma się czym dzielić. Przeżycia skłaniają do różnorodnych refleksji, mamy więc w „Dylematach taty” rozważania o dyskryminowaniu ojców, sensie znaczka „Baby on bard”, marzeniach o przyszłości syna (i plany na wspólne aktywności, w których pierwsze miejsce zajmuje granie na konsoli).

 
Chociaż tytuł głosi, że jest to poradnik, bardziej pasuje określenie „zapiski” czy „blog”. „Dylematy taty. Subiektywny blog rodzica”. Autor stroni od rad, deklaruje że się „nie zna”, że nie jest specjalistą. W zamian za to opisuje rzeczywistość, jakiej doświadczył; jest na wskroś subiektywny. Czytamy na przykład o ciągłym noszeniu szybko rosnącego Jaśka na rękach, marzeniach o tym, by czworakował lub chodził, a potem powtórnych marzeniach, by znów go nosić. Bo można mieć wtedy pewność, że nic mu się nie stanie. Nieprzespane noce, zanik życia towarzyskiego, walka z chorobami – to problemy dotykające wszystkich początkujących rodziców. Piotr Krupa pisze szczerze, jak to jest być rodzicem. Choćby o pierwszych dniach w domu: „Można napisać, że było ciężko, ale to tak, jakby napisać, że ciężko jest wnieść lodówkę na dziewiąte piętro po wąskich schodach. Kto tego nie doświadczył, ten nie wie, o co chodzi”. To według mnie przesłanie książki: rodzicielstwo to ciężka praca, 24 godziny na dobę. Ale „rodzicielstwo to stan umysłu”. „To tak, jakbyś codziennie miał przebiec maraton, po którym musisz zregenerować się zaledwie w ciągu kilku rodzin, bo kolejnego dnia musisz pokonać taki sam dystans. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że po jakimś czasie jest dla ciebie jak narkotyk i jeśli pewnego dnia z jakiegoś powodu nie pokonasz dystansu tego maratonu, to będzie ci z tym niesłychanie źle, pusto i smutno”. 
 
Rodzice więcej niż jednej pociechy prawdopodobnie będą się dobrze bawić, czytając o dylematach taty jednego tylko Jaśka. Będzie to okazja do przypomnienia sobie czasów, gdy w ich domach było tylko jedna pociecha. Chyba, że zakiełkuje w nich wątpliwość, z kategorii „co też autor wie o życiu”. I dlaczego tak mu ciężko, skoro tylko jedno dziecko budzi mu się o 5:30 lub rozbija sobie głowę. Podobnie do tego, co autor myśli o narzekających osobach bezdzietnych. 
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Dylematy taty. Subiektywny poradnik rodzica
Piotr Krupa
Wydawnictwo Wiedza Powszechna