Albo zamiast „przetrwać” – można ciekawie spędzić czas. Duże miasta, oprócz buchającego z gęstej zabudowy gorąca, oferują nam całą gamę rozrywek, których często nie zauważamy. Postarajmy się spojrzeć trochę inaczej na letni dzień powszedni, niech codzienne obowiązki zejdą na drugi plan – przecież robota nie zając, a odroczenie odkurzania czy prasowania nie zemści się na nas aż tak okrutnie! Może ze względu na lato warto zmienić swój plan dnia, dopasować go do panującej na dworze temperatury i dać się ponieść wakacyjnym szaleństwom. Postarajmy się skorzystać z lata, którego tak nam przecież brakowało w zimowe dni.
Co, gdzie, kiedy?
Jak pogodzić domowe i służbowe obowiązki z letnimi przyjemnościami? Skąd wziąć pomysły na upalne popołudnia? Wymyślać coś samemu, czy posiłkować się gotowymi imprezami? Można i tak, i tak. Najlepiej zacząć od przewertowania lokalnej gazety. Domy kultury i ogródki osiedlowe często informują o swoich zajęciach czy imprezach na słupach ogłoszeniowych, czy (ku rozpaczy włodarzy miast) parkanach. Warto na chwilę zatrzymać się przy tablicy ogłoszeń na naszej klatce schodowej, może tam organizatorzy wywiesili ciekawą informację?
Można też samemu zorganizować coś, co całej rodzinie sprawi przyjemność i dostarczy niezapomnianych wrażeń. Rozejrzyjmy się, co mamy w najbliższym sąsiedztwie: skwer z huśtawkami, lodziarnię i kino, nic szczególnego, wszystko opatrzyło się, spowszedniało przez ostatnie tygodnie. A może odwiedzimy pobliskie łąki? Strumyk płynący przez zieleń nie nadaje się wprawdzie do kąpieli, ale na pewno bije od niego miły chłód. Przy okazji możemy też wtajemniczyć naszą latorośl w umiejętność wyplatania wianków lub zapoznać z tajemnicą budowy statków z kory.
Regaty bez granic!
Jeśli plecenie wianków jest czynnością czysto „dziewczyńską”, to regaty okrętów nie znają podziałów płci. Możemy je zorganizować nawet w plastikowej, większej misce ustawionej na balkonie. Wystarczy do tego kilka kartek, trochę wody i głębszy oddech. Z papieru, według wzoru zapamiętanego z dzieciństwa, składamy zgrabne stateczki, rzucamy na głęboką wodę i mocnymi podmuchami pędzimy je do mety znajdującej się na przeciwległym brzegu miednicy. Produkty naszej domowej stoczni możemy uatrakcyjnić czyniąc odpowiednie rysunki na burtach, oraz odpowiednio nazywając swoje jednostki, np. imionami dzieci czy rodziców.
W wersji plenerowej, do naszej zabawy potrzebny jest kawałek kory, lub drewna, patyk i kawałek papieru. Z drewienka strugamy zgrabny kadłub, mocujemy maszt i żagiel, dociążamy plasteliną i puszczamy na wzburzone fale strumienia. Jeśli uda nam się w dziecku rozwinąć ducha rywalizacji, to nie pozostaje nam nic innego, jak zainwestować w model pływający (najlepiej sterowany radiem) i częściej odwiedzać stawek w pobliskim parku.
Puszczamy latawce
Do tej zabawy potrzebujemy trochę wolnej przestrzeni, kilku powiewów i wolnego popołudnia. Cała radość ze sterowania latawcem polega na poskromieniu wiatru i ustawieniu naszej konstrukcji tak, żeby uniosła się i stabilnie zawisła na odpowiedniej wysokości. Latawiec można zrobić samodzielnie, albo kupić w sklepie – barwna powierzchnia powinna cieszyć oko i powiewać ozdobami, bo przecież lato to czas kolorów i radości.
Plener malarski
Dużo nie trzeba, żeby uatrakcyjnić zwykłe wyjście do parku lub na podwórko. Paczka kolorowej kredy, mokre chusteczki do wycierania rączek i butelka z wodą wystarczy, żeby przygotować plener malarski. Chodnikowe płyty czy kawałek betonu przed klatką schodową, na chwilę staną się blejtramem, sztalugą i warsztatem malarskim. Administracja osiedla nie powinna mieć nic przeciwko, przecież to tylko wystawa czasowa, do pierwszego deszczu. Sklepy papiernicze oferują kredę, która jest twardsza i większa od szkolnej, oraz uchwyty chroniące dziecięce łapki przed zabrudzeniem. Woda mineralna w butelce może służyć zarówno do gaszenia pragnienia, jak i wprowadzania drobnych poprawek na chodnikowych dziełach. Dajmy się ponieść twórczej wenie i stwórzmy podwórkowe arcydzieła razem z naszymi dziećmi.
Za miasto
Zaplanujmy sobie czas tak, żeby już w piątek po południu wyjechać z miasta. Prowincja kusi ciszą, spokojem, gościnnymi gospodarstwami agroturystycznymi, w których za niewielką cenę można wynająć pokój z wyżywieniem. Kilka dni spędzonych na wsi da nam i naszym dzieciom siłę, żeby przetrwać następny tydzień, który z konieczności musimy spędzić w mieście. Pobyt na wsi można wypełnić wędkowaniem, pieszymi wycieczkami do ciekawych miejsc, jazdą konną, grzybobraniem, czy po prostu… gapieniem się w niebo. Do zabawy w chmury potrzebujemy kawałek łąki lub ogródka, kocyk i odrobinę wyobraźni. Przepływające nad naszą głową obłoki same ułożą się w postacie z bajek, fantastyczne smoki, czy rośliny. Udajmy się więc w krainę fantazji, co pozwoli nam chociaż na chwilę oderwać się od codzienności.
Lato w mieście nie musi być przykre. To, jak spędzimy czas – my i nasze pociechy – zależy tylko od nas. Więc odłóżmy na później prace porządkowe, prasowanie czy mycie okien, ucieknijmy chociaż na chwilę w zieleń parku, podmiejską łąkę czy na pływalnię. Zagrajmy w lato z naszym dzieckiem!
Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog