Jak ośmielić nieśmiałe dziecko?

Poszukajmy odpowiedzi na pytania: Czym jest dziecięce onieśmielenie? Jak pomagać maluchom przełamywać obawy i niepewność w nowej sytuacji? Jak wzmacniać w nich poczucie pewności siebie, własnych potrzeb i intuicji?

Jak zachowuje się onieśmielony kilkulatek?

Oto kilka przykładów:

•    chowa się za rodzica, gdy nieznajomy lub mało znany dorosły zwraca się do niego, np. mówi „dzień dobry”;

•    niechętnie wychodzi przed większe grono osób, np. podarować prezent rówieśnikowi na przyjęciu urodzinowym, odebrać paczkę od Św. Mikołaja na rodzinnym spotkaniu;

•    łatwo rezygnuje ze swoich potrzeb, np. nie poprosi ekspedientki w sklepie o paczkę cukierków, mimo że bardzo tego pragnie; nie poprosi dzieci w piaskownicy o pożyczenie łopatki lub o oddanie przez inne dziecko pożyczonych grabek.

Jak reagujemy na dziecięce onieśmielenie?

Mimo, że są to zachowania ukazujące niepewność dziecięcych decyzji, nie muszą być one wskaźnikami nieśmiałości, czyli utrwalonego lęku i dyskomfortu w kontaktach społecznych. Stanowią raczej efekt chwilowego zawstydzenia i obaw wynikających z nowości, niejasności sytuacji lub braku pomysłu na własne działania. Krótkotrwałość tego stanu pozwala sądzić, że pełni on raczej funkcję sygnału alarmującego o potencjalnym zagrożeniu, skłaniając malucha do poszukiwania pomocy u opiekunów (z perspektywy dziecka świat wydaje się przecież znacznie większy i silniejszy niż z perspektywy dorosłego).

Widoczna niepewność stanowi niewątpliwą zachętę dla rodzica do wsparcia swej pociechy w takiej sytuacji. Wielu rodziców pomagając robi to jednak „po dorosłemu”, pomijając spontaniczne odczucia kilkulatka, a jedynie koncentrując się na optymalnym rozwiązaniu sytuacji. Bywa, że wówczas umniejszają lub bagatelizują obawy dziecka słowami: „No nie chowaj się. Powiedz Pani „dzień dobry”. „No nie wstydź się, przecież tu są sami twoi koledzy”, „Podejdź do chłopczyka i poproś o swoje grabki. Nie bój się, przecież to nic strasznego”. W końcu to przecież tylko obawy, które trzeba przełamać, by nauczyć pociechę pewności siebie. Nic bardziej mylnego.

Paradoks zaprzeczania

Czego uczymy dzieci przez takie wypowiedzi? Żeby porzuciły własne odczucia i intuicje (tu: niepewności, lęku, dyskomfortu) i zawierzyły rodzicom. To rodzic powie bowiem, jak należy się czuć i co robić: „No nie chowaj się…” „No nie wstydź się…”, „…Nie bój się, przecież to nic strasznego”. Dobre intencje przełamania dziecięcego onieśmielenia okazują się w tym wypadku jednak katalizatorem nieśmiałości. Maluch słysząc takie słowa nie odbiera ich jako wsparcia, ale jako kolejną presję, by natychmiast nad odczuciami zapanować i je zmienić. Ta sytuacja paradoksalnie pogłębia niepewność dziecka i osłabia (a nie wzmacnia) jego pewność siebie, bo to, co podpowiada mu intuicja i emocje okazuje się niewłaściwe.

Jak zatem ośmielać dzieci?

Jak zatem reagować, by uszanować samopoczucie malucha i dokonać trudnej sztuki akceptacji dziecięcych emocji?

•    Na początek dopuszczając choćby do głosu myśl, że odczucia dziecka i jego spostrzeżenia mogą być w danych okolicznościach zupełnie inne niż nasze. Np. widok uśmiechniętego nieznajomego jest przyjazny z perspektywy rodzica, ale dla dziecka takie zachowanie obcej osoby jest niejasne i przez to może być zagrażające.

•    Warto nazwać swoje oczekiwania względem dziecka, zastanowić się czy maluch jest ich świadomy i czy może je spełnić. Np. chcę, aby syn powiedział „dzień dobry” nieznajomemu, odpowiedział uprzejmie na jego pytanie, uśmiechnął się i pomachał rączką na pożegnanie.

•    Kolejny trudny krok to sprawdzenie czy konieczne jest, by w obecnej sytuacji dziecko zachowało się zgodnie z rodzicielskimi wymaganiami i zrezygnowało z własnych. Pytanie pomocnicze: czemu faktycznie służy to oczekiwanie? Jeśli np. przećwiczeniu przez dziecko scenariusza uprzejmego zachowania względem nieznajomych dorosłych (pamiętajmy jednak, że maluch nie potrafi ocenić, wobec których dorosłych takie zachowanie jest właściwe) lub pochwaleniu się poprzez zachowanie dziecka, jak dobrze je wychowaliśmy i jak dobrymi rodzicami jesteśmy, to być może warto tym razem odpuścić i powiedzieć po prostu: „Widzę, że nie chcesz rozmawiać teraz z Panem. W porządku. Może innym razem.” By pomóc dziecku zrozumieć sytuację, warto później do niej wrócić i porozmawiać o tym, co zaniepokoiło malucha. Nazwanie doświadczeń i obaw daje bowiem dopiero szansę na ich okiełznanie.

Jak rozwijać postawę śmiałości i pewności siebie?

Spróbujmy zebrać wiedzę o onieśmielaniu i nieśmiałości, by w pigułce odpowiedzieć na pytanie o to, jak działać, by nasze pociechy mogły rozwijać w sobie poczucie pewności własnych decyzji i mogły swobodnie realizować swe potrzeby i pragnienia?

Listę wskazówek zaczyna postawa samego rodzica. Dziecko uczy się obserwując opiekunów i przejmując ich zachowania. Jeśli zatem rodzic jest właśnie taki: zadowolony, opanowany, pewny własnych decyzji, działań i swobodnie realizuje swe potrzeby w kontaktach społecznych, to maluch, bystry obserwator, zacznie tę postawę naśladować.

Po drugie – wymagania. Warto je jasno precyzować, racjonalnie uzasadniać, unikać w nich sprzeczności, uwzględniać aktualne możliwości i potrzeby dziecka, wierzyć w malucha, że jest w stanie wyznaczonym oczekiwaniom samodzielnie sprostać i dawać mu na to szansę – nie wyręczać go kiedy nie jest to konieczne.

Po trzecie – kary. Unikajmy karania dzieci gdy my i one jesteśmy rozemocjonowani (źli, sfrustrowani). Szukajmy innych sposobów niwelowania niepożądanych zachowań – przypomnijmy oczekiwania, określmy konsekwencje za ich niewypełnienie, wprowadźmy je w życie, wskażmy alternatywne rozwiązania.

Po czwarte nagrody. Nagradzajmy dzieci słowem, akceptacją i naszą uwagą nie tylko za to, że są posłuszne. Doceniajmy i zauważajmy ich własne osiągnięcia, sukcesy, umiejętności. To w czym są dobre, co lubią, co potrafią. Taki inwentarz dziecięcych plusów bywa budujący nie tylko dla malucha, ale i napawa dumą rodzica.

I wreszcie: nie bagatelizujmy odczuć dziecka – zwłaszcza niepewności, lęku, obaw. Warto je dostrzegać i szanować! Nawet gdy my czujemy i widzimy sytuację inaczej. Pokazujmy zatem dzieciom nasze rozwiązania, ale gdy tylko jest to możliwe, dajmy im szansę na zawierzenie sobie i postąpienie zgodnie z własnymi potrzebami.

W końcu to właśnie taką postawę chcielibyśmy rozwijać.

Marta Kochan-Wójcik – psycholog, terapeuta rodzinny

playdoh_ego