Rodzice małych dzieci mają niełatwe zadanie, jakim jest odkrywanie potrzeb swoich latorośli i odczytywanie ich przeżyć czy myśli. Zwłaszcza dla rodziców, którzy część dnia spędzają w pracy, posługując się wyłącznie mową, przestawienie się na język niewerbalny, jakim posługuje się maluch, może stanowi problem. Mam tu na myśli nie tylko mowę ciała dziecka, ale również wszystkie inne środki ekspresji: rysunek, taniec, wydawanie odgłosów, a przede wszystkim zabawę symboliczną.
To może być trudne, zwłaszcza że my, dorośli, często potrzebujemy konkretów i trudno nam się odnaleźć w sytuacji niejasnej, niezrozumiałej, gdzie tylko uczucia i przeżywanie „tu i teraz” jest najważniejsze.
Trzeba pamiętać, że dzieci za każdym razem zanurzają się w swojej teraźniejszości, całym sobą pokazują, co czują i co myślą. Gdy się bawią, to prezentują nam całe spektrum emocji i przeżyć. Tak więc, dając się im zaprosić do zabawy, wchodzimy w ich świat doznań, poznajemy ich pragnienia, marzenia, uczucia, a przede wszystkim język, jakim się posługują. A czyż to nie jest krok do lepszego zrozumienia się, głębszej komunikacji bliższej relacji?
Za każdym razem, gdy dzieci zapraszają nas do zabawy, zapraszają nas do konwersacji. Poprzez temat, sposób zabawy opowiadają nam o swoim dniu, o pragnieniach i smutkach. Naprawdę dobra zabawa może być okazją do ujawnienia najbardziej dramatycznych przeżyć dziecka, jego największych lęków i smutków.
Jako terapeuta zabawy często doświadczam w relacji z dzieckiem tego cudu odkrycia się dziecka. Wchodząc w świat zabawy, poznaję jego bolączki, konflikty i nadzieje. A to pozwala mu oswoić swoje strachy i radzić sobie z nimi w nowy sposób.
Rodzice też mogą wchodzić w ten świat dziecka. W jaki sposób? Codziennie wygospodarować 20-30 min. na wspólną zabawę. Ja to nazywam specjalnym czasem dla dziecka. W tym czasie nic nie powinno być ważniejsze od niego. Żaden telefon, żadna gazeta, film czy sąsiadka/sąsiad. To jest czas, kiedy całą uwagę kierujemy na dziecko i na to, co ono nam proponuje.
Pozwólmy dziecku na reżyserię, czyli prowadzenie zabawy. Starajmy się unikać narzucania, korygowania, zmiany tematu czy sposobu zabawy. Ma ochotę bawić się w wyścig klockami? Czemu nie. Znowu sięga po nudne lalki i misie? Powstrzymajmy się przed komentarzem. Pozwólmy dziecku działać, może opowie nam fascynującą historię o sobie? Zamiast samemu tworzyć role bohaterów, podpytujmy dziecko, jaką rolę chce nam przydzielić? Niech samo wybierze dla nas lalkę lub samochodzik.
Dlaczego to takie ważne? W ten sposób dajemy dziecku przestrzeń na to, by opowiedziało nam o sobie i swoich przeżyciach. Będąc z nim, na jego warunkach, w tym czasie pozwalamy mu na samodzielną i niezależną opowieść.
To może być trudne dla dziecka, które do tej pory nauczone było, by się we wszystkim podporządkować rodzicom. Dlatego może chcieć, byśmy to my, rodzice przejęli inicjatywę. Jeżeli to zrobimy, nie poznamy naszego dziecka, tylko nasze pragnienia i nasze wizje. Dlatego lepiej zachęcać, by dziecko samo podjęło decyzję. „Jestem ciekawa, co chciałbyś, abym wzięła? Dla mnie bardzo ważne jest to, co ty wybrałbyś/to co ty lubisz/ to co ty chcesz robić.”
Czy to oznacza, że nie możemy dziecku nic proponować? Bynajmniej. Tylko warto wykorzystać do tego inny czas i zawsze pytać się dziecka, czy chciałoby się może teraz w to czy w to pobawić. Jeśli zgodzi się, to bawimy się, jeśli nie, to pytamy, w co chciałoby się pobawić. Może właśnie teraz chce nam o czymś ważnym powiedzieć, używając do tego zabawy?
Warto pamiętać, że każda zabawa może przybrać w pewnym momencie agresywne czy niebezpieczne formy. Zwłaszcza u tych dzieci, które maja nagromadzone pokłady frustracji. Dlatego warto zabezpieczyć się od zaraz na początku zabawy, mówiąc dziecku, że możemy się bawić we wszystko, co zaproponuje, dopóki ono, my i otoczenie jesteśmy bezpieczni. Jeśli w trakcie zabawy dotrzemy do momentu dla nas nieakceptowanego, wystarczy odwołać się do tego, co powiedzieliśmy na początku. Dzieci rozumieją to i mniej lub bardziej akceptują.
A co zrobić, gdy zabawa nie powiedzie się?
Bądźmy szczerzy, nam też czasami nie udaje porozumieć się z mężem, koleżanką, bratem czy mamą. Czy z tego powodu zniechęcamy się i unikamy kolejnej rozmowy? Raczej nie, tylko mówimy sobie: „Tak się zdarza.” I czekamy na kolejną nadarzającą się okazję.
Życzę owocnych „rozmów”.
Joanna Kruszyńska-Buryta – z wykształcenia – psycholog, socjoterapeuta, psychoterapeuta rodzinny. Pasjonatka terapii poprzez zabawę (Play Therapy) i od kilku lat rodzicielstwa poprzez zabawę. Swoją miłością do zabawy zaraża rodziców i przyjaciół. Jej nauczycielami i superwizorami są dzieci, z którymi ma zaszczyt i ogromną przyjemność pracować. Uwielbia opowiadać niestworzone historie swojej ukochanej dwójce urwisów: pięcioletniemu Frankowi i dwuletniej Kornelii. W wolnych chwilach zaczytuje się w literaturze skandynawskiej. Marzy o podróży do Japonii.
www.psychologterapeuta.pl