Myślenie intuicyjne u dzieci

Badania psychologów zajmujących się rozwojem dzieci pozwalają przypuszczać, że noworodek jest bardziej świadomy otoczenia, niż nam się wydaje. Potrafi uczyć się i zapamiętywać niemal zaraz po narodzeniu (a nawet przed!), co więcej – przychodzi na świat już wyposażony w pewien zestaw mechanizmów i umiejętności, które pozwalają mu od pierwszych chwil życia poza łonem matki poznawać otoczenie. Jednym z najważniejszych takich mechanizmów jest zdolność myślenia intuicyjnego.

Aby jednak opisać specyfikę działania dziecięcej intuicji, musimy na początku ustalić, co właściwie rozumiemy pod pojęciem „myślenie intuicyjne”. Najczęściej intuicja kojarzy nam się z tajemniczym, niewyjaśnionym przeczuciem, z czymś w rodzaju wewnętrznego głosu. Mówimy, że intuicja kazała komuś zatrzymać samochód tuż przed tym, gdy na drogę wyskoczył jeleń, podpowiedziała zwycięskie liczby na loterii albo wybór życiowego partnera. Jednak w psychologii, i ogólnie w nauce, intuicję rozumie się nieco inaczej. Myślenie intuicyjne definiuje się jako każdy akt bezpośredniego poznania rzeczywistych, jednostkowych przedmiotów. Najogólniej mówiąc, myślenie intuicyjne stosujemy więc zawsze wtedy, gdy nie mając żadnych wskazówek czy instrukcji, próbujemy rozwiązać jakiś konkretny problem, zrozumieć określone zjawisko. Na pewno przynajmniej raz w życiu zdarzyło nam się próbować uruchomić jakieś urządzenie, nie wiedząc, jak ono funkcjonuje i nie mając przy sobie instrukcji obsługi. W takich sytuacjach staramy się zazwyczaj rozgryźć problem „metodą prób i błędów”, kombinujemy, chociaż nie zupełnie „na ślepo”, a w sposób, który – naszym zdaniem – najszybciej doprowadzi do zamierzonego celu. Właśnie wtedy, gdy nie mamy żadnych podpowiedzi i jedynie w oparciu o własne zasoby próbujemy poznać dane zjawisko, nasz umysł stosuje myślenie intuicyjne (nawet mówimy wówczas często: „Doszedłem do tego, jak to działa, na intuicję”). Umysł dziecka również, niemal nieustannie.

Współcześnie nie ulega wątpliwości, że noworodki rodzą się z „wbudowanym” już mechanizmem, który skłania je do tego, aby stopniowo odkrywały świat. Robią to – oczywiście – za pomocą zmysłów. Zwłaszcza dotyku. Już w wieku pięciu miesięcy niemowlę bez problemu potrafi sięgać po przedmioty znajdujące się w jego otoczeniu i chwytać je. Wkrótce dzieci łapią niemal wszystko, co znajdzie się w zasięgu ich rąk. Z wiekiem zainteresowanie przedmiotami w otoczeniu przestaje być już tylko bezrefleksyjnym chwytaniem – dzieci w swojej chęci do poznania świata integrują informacje z pozostałych zmysłów: sprawdzają, co można zrobić z danym przedmiotem, do czego jest on podobny, jak smakuje. W ten sposób tworzą pierwsze intuicyjne teorie.

Słowo „teoria” jest tutaj jak najbardziej na miejscu – dzieci zachowują się bowiem podobnie jak naukowcy, którzy budują swoje skomplikowane teorie naukowe. Zaczynają od wstępnego poznania danego zjawiska, z czasem dodają kolejne elementy wiedzy o nim, formułują pierwsze ogólne prawidłowości i poszukują kolejnych faktów, które daną teorię potwierdzają. Dzieci postępują niemal identycznie. Rozpoczynają od bardzo prostych obserwacji, dzielą swoje otoczenie na kategorie: czy coś jest przedmiotem (nie rusza się), czy organizmem żywym (porusza się). Z czasem uściślają te kategorie: organizmy żywe dzielą się na takie, które nie mają umysłu (rośliny) oraz takie, które umysł mają (ludzie), i tak dalej. Z każdą z takich kategorii już bardzo małe dzieci wiążą konkretne obserwacje, z których buduje się ich wiedza o świecie.

Gdy natomiast dziecko napotyka nowy problem, stara się go rozwiązać intuicyjnie, tak jak dorosły próbuje sobie poradzić z nowym urządzeniem albo programem komputerowym, do którego nie ma instrukcji obsługi. W znakomitym przykładzie, który w swojej książce „Szósty zmysł” przywołuje psycholog Bruce Hood, dziecko intuicyjnie poznaje, na czym polega zasada grawitacji. Któregoś dnia, podczas śniadania, maluch odkrywa, że zrzucona ze stołu łyżka spada na podłogę. Sprawdza dwa lub trzy razy, czy na pewno z łyżką zawsze tak się dzieje, a następnie zakłada, że skoro łyżka zrzucona ze stołu spada na podłogę, to prawdopodobnie spadną również inne dostępne przedmioty: kubek, długopis i pluszowy miś. Z tą „hipotezą” dziecko przystępuje do „badań” – zrzuca kolejno te rzeczy i z radością obserwuje, jak spadają na podłogę. Hipoteza została potwierdzona – dziecko wypracowało nową intuicyjną teorię rzeczywistości i włącza ją w system posiadanej już wiedzy. Przy okazji wypracowuje też nową intuicyjną teorię umysłu (dotyczącą ludzi, wyjaśniania i przewidywania ich zachowań) – obserwując, jak za każdym razem mama podnosi z podłogi łyżkę, kubek, długopis oraz misia, i umieszcza je z powrotem na stole. Stąd pierwsza obserwacja dziecka na temat ludzi: w pewnym sensie ludzie są przewidywalni.

Dziecięce teorie umysłu w wieku ok. 4 lat mają już postać spójnych, rozbudowanych koncepcji. Teorie dotyczące rzeczywistości (świata fizycznego, przedmiotów) kształtują się jeszcze wcześniej. Stąd wniosek, że zanim w ogóle zaczynamy dzieciom objaśniać przeznaczenie różnych rzeczy czy reguły działania czegokolwiek (np. zanim w szkole zaczniemy je uczyć na temat zasady grawitacji), mają już one bardzo dużą wiedzę na temat elementów swojego otoczenia i praw rządzących rzeczywistością (na swój sposób rozumieją zasadę grawitacji). Wiedzę tym cenniejszą, że nabytą samodzielnie, a nie tylko usłyszaną od kogoś.

Oczywiście, dziecięce intuicyjne teorie często okazują się zawodne. Dlatego w pracach psychologów używa się czasem na ich temat określenia: „naiwne teorie”. Myślenie intuicyjne nie zawsze prowadzi do pożądanych rezultatów, nie zawsze też pozwala nam odkryć właściwy mechanizm rządzący danym zjawiskiem (zdarza się, że do celu dochodzimy przez przypadek i mimo że prawidłowo uruchomiliśmy urządzenie czy program, to nadal nie wiemy, jak właściwie nam się to udało). Przede wszystkim, dzieci bardzo sztywno trzymają się tych teorii, które już sobie wypracowały. Gdy pojawiają się obserwacje, które przeczą teorii, dzieci nie potrafią uznać istnienia takich wyjątków, czasami nawet reagują złością na te „niedobre” nowe fakty, ponieważ intuicja podpowiada im, że powinno być tak, jak sobie założyły, a jednak coś jest nie tak, coś sprawia, że reguła nie działa, a nie wiedzą dlaczego… Dopiero w wieku siedmiu, ośmiu lat dzieci są na tyle elastyczne, że potrafią zmodyfikować teorię, włączając w nią nowe fakty i obserwacje.

Ponadto, dziecięce intuicyjne teorie bywają zawodne, ponieważ myśleniem dzieci rządzą naturalne błędy w spostrzeganiu, które są zupełnie normalne na tym etapie rozwoju. Psychologowie najczęściej wyróżniają trzy rodzaje takich błędów: egocentryzm, błąd teleologii oraz antropomorfizm.

•    Egocentryzm oznacza, że dziecko patrzy na świat tylko z własnej perspektywy i wszystkie zjawiska odnosi do siebie, ponieważ jest tak bardzo skupione na sobie. Dlatego dziecko jest przekonane, że wszyscy inni ludzie myślą dokładnie tak jak ono, widzą dokładnie to samo i czują tak samo, jak ono. Dlatego również – skoro maluch wszystko odnosi do siebie – może być na przykład przekonany, że słońce jest żywą istotą i wszędzie za mną chodzi (bo za każdym razem, gdy się spojrzy na niebo, to słońce faktycznie tam jest).

•    Teleologia oznacza celowość, rozumowanie w kategoriach funkcji. Dzieci mają tendencję do myślenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny, każdej rzeczy i zjawisku nadają cel. Wszystko istnieje po coś, zostało stworzone w jakimś konkretnym przeznaczeniu. Maluch, który chodzi z tatą zjeżdżać na sankach, będzie uważać, że górka w parku została stworzona po to, żeby z niej zjeżdżać na sankach. Dziecko, które często przez okno obserwuje, jak sąsiad wjeżdża samochodem do garażu, będzie natomiast przekonane, że samochód istnieje po to, żeby nim wjeżdżać do garażu.

•    Antropomorfizm to z kolei nadawanie cech ludzkich przedmiotom, roślinom i zwierzętom. Dzieci często skłonne są zakładać, że zabawki myślą, domowy piesek potrafi czytać, a krzesło albo stół  odczuwa ból i płacze (co czasami ma oczywiście swoje dobre strony, pomaga bowiem uczyć dzieci szacunku dla przyrody czy dbałości o zabawki). Ta właściwość myślenia czasami z wiekiem nie ustępuje i objawia się również u dorosłych, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych (kto z nas nigdy nie rozmawiał błagalnie z własnym samochodem, który zepsuł się w drodze na ważne spotkanie, albo nie groził komputerowi, który zawieszał się w najmniej odpowiednim momencie?).

Oczywiście mechanizmy te, które prowadzą dzieci do błędnych wniosków, w niczym nie umniejszają znaczenia dziecięcej intuicji. Gdyby bowiem intuicja była sposobem na niezawodne poznanie ludzi, świata i praw nim rządzących, niepotrzebne byłyby szkoły, książki i nauczyciele. Gdy dziecko dorasta, a jego system pojęciowy staje się bardziej elastyczny, właśnie w szkole i słuchając dorosłych ma możliwość porównania swoich „naiwnych” teorii z nowymi faktami. To jednak wrodzony mechanizm, który od najmłodszych lat popycha dzieci do intuicyjnego poznawania otoczenia sprawia, że dziecko ma w ogóle co porównywać. I do szkoły idzie wyposażone już w ogromny zestaw wiedzy o świecie, czasem błędnej, ale tym cenniejszej, bo samodzielnie przetestowanej w praktyce, w oparciu o własne doświadczenia.

Starożytny myśliciel Konfucjusz miał w zwyczaju mawiać: „Powiedz mi – a zapomnę, pokaż mi – a  zapamiętam, pozwól mi zrobić – a wtedy zrozumiem”. Dlatego zawsze, gdy dziecko zrzuca ze stołu łyżkę albo sprawdza reakcje rodziców na swoje zachowania, pamiętajmy, że ono nie tylko w ten sposób się bawi, ale też poznaje świat w najbardziej naturalny ze sposobów – przez intuicję. I naprawdę uczy się na tej podstawie więcej, niż moglibyśmy przypuszczać.

Piotr Ligęza – Student (V roku) psychologii klinicznej Uniwersytetu Opolskiego. W sposób szczególny pasjonuje się psychologią rozwoju poznawczego i neurobiologią

Bibliografia:

•    Helen Bee (2004). Psychologia rozwoju człowieka. Poznań: Zysk i S-ka. (rozdział 7. – „Rozwój fizyczny i poznawczy w wieku od dwóch do sześciu lat”)
•    Bruce Hood (2010). Szósty zmysł. Warszawa: Świat Książki.