
To dało mi na szczęście długą chwilę na ochłonięcie. Późnym popołudniem, gdy wędrowałyśmy ze Średnią gdzieś razem, wróciłam do tematu, tym razem łagodniej. Zapytana, czemu obudziła siostrę, odparła cichutko:
– Nie chcę ci tego powiedzieć.
– Wiesz, ja się martwię, gdy ona budzi się za wcześnie, wtedy ma zły humorek i trudno mi sie nią zajmować.
Cisza.
– Pewnie było Ci przykro, że tak się zdenerwowałam, bo nie chciałaś zrobić nic złego?
– Tak. Bo po prostu kiedy ona śpi, jest taka śliczniutka i tak ją lubię, że chcę się z nią bawić i nie mogę się powstrzymać…
Rozłożyła mnie. Nie tylko dlatego, że mam tak samo – któryż zresztą rodzic nad śpiącymi dziećmi nie rwie sobie włosów z głowy, że ma słodkie aniołki w domu, a taki niedobry dla nich był?
Rozłożyła mnie dlatego, że moim pierwszym odruchem było naprawienie tej sytuacji – no nie wiem, jakiś nic niedający zakaz zbliżania się do śpiącej siostrzyczki, albo chociaż wygłoszone z należytą powagą i zaangażowaniem kazanie.
Tymczasem ta krótka rozmowa pokazała mi, że wcale nie muszę działać, korygować, ingerować. Nie wiem, jak dalej potoczy się ta sytuacja – dla mnie ważne jest, że moje dziecko nie ma złych intencji, o które nieświadomie je posądzałam. Może od dziś będę uważna na jej pragnienia i razem z nią pozachwycam się drzemiącą Najmłodszą? Albo, jeszcze lepiej, opowiem jej za każdym razem na nowo o tym, jak ona sama słodko wygląda, gdy śpi, i jak mam ochotę ją wtedy schrupać.
Nie wiem. Mam natomiast po raz setny nauczkę, żeby o trudnych sytuacjach z dziećmi rozmawiać, a nie ustawiać je po swojemu. Często wtedy okazują się nie takie trudne, dziwne i niezrozumiałe.
Małgorzata Musiał – z wykształcenia pedagog, z powołania mama Tobiasza (6 lat), Leny (3 lata) i Zoi (10 miesięcy). Pracuje w stowarzyszeniu Rodzina Inspiruje!, prowadząc warsztaty dla rodziców. Entuzjastka noszenia dzieci w chustach, rodzicielstwa bliskości, fanka i realizatorka programu „Szkoła dla rodziców i wychowawców”.