Wakacje świetnie zaplanowane

W końcu rodzeństwo powinno się kochać – jeśli się leją, to nie kochają, trzeba ich więc naprostowywać, objaśniać, karcić i pouczać. Cały dzień, aż zrozumieją. Ale nie rozumieją. No nie dociera, że brata się nie leje samochodzikiem po głowie, że na siostrę się nie pluje, że jeśli jest jakiś konflikt, to trzeba spokojnie usiąść i porozmawiać.

Mnie się na początku mojej kariery matki dwójki dzieci tliło gdzieś w głowie, żeby jednak nie pouczać, nie wtrącać się, nie wydawać wyroków…, ale jakoś samo się robiło. Słyszałam ich spory i po prostu nie mogłam usiedzieć, bo byłam świadkiem wielkiej krzywdy małej siostry doznanej z rąk starszego brata.

I tak w naszym domu rozbrzmiewało (nie nieustannie, ale zdecydowanie za często):

Dlaczego nie zapytasz siostry, jaką bajkę chce obejrzeć? Zawsze oglądacie tylko to, co ty wybierasz.
Dlaczego wyjadasz chrupki z jej miseczki, skoro masz swoje?
Wiesz, to jest jej zabawka, oddaj jej, bo ona chce się bawić.
Oj, biedactwo, brat cię uderzył? Choć mamusia cię utuli.

Tak, zaraz ktoś mi powie, że tendencyjnie trzymałam jedną stronę. Ale przecież musiałam zatroszczyć się o dobro mniejszej, słabszej, bezbronnej córki, wykorzystywanej i okradanej przez wyrachowanego starszego brata, przyznacie to sami. Zresztą, sama bardzo to przeżywałam, bo mimo moich napomnień, czynionych najczęściej łagodnie i w imię miłości, codzienność stawała się coraz bardziej wypełniona powyższymi sytuacjami. Nie do wytrzymania!

Aż usłyszałam któregoś pięknego dnia (o tak, będę go wychwalać do końca mych dni) od bardzo mądrej osoby – NIE WTRĄCAJ SIĘ.

Słucham??? Zostawić ich? Nie dopilnować? Przecież on ją w try miga oskubie, oszuka, on się z jej potrzebami nic a nic nie liczy! Ona mała, głupiutka, wpatrzona w niego – ja muszę być w tej relacji, żeby jej nadać niezbędną równowagę!

NIE WTRĄCAJ SIĘ, PÓKI SIĘ KREW NIE LEJE. Jeśli to zwykła sprzeczka, pomyśl o wakacjach. Jeśli krzyki przybierają na sile, możesz upomnieć się o względną ciszę, ale do meritum ich konfliktu nie sięgaj.

Próbuję. Daję za wygraną już po zaserwowaniu im słodkiego poczęstunku. Dostali każde po tyle samo żelków, a on już zdążył ją namówić, żeby oddała mu dwa swoje w zamian za jednego od niego. No skandal!!!

A MOŻE AKURAT ONA TAK LUBI KOLOR OTRZYMANEGO OD BRATA ŻELKA, ŻE JEST W STANIE POŚWIĘCIĆ DWA POMARAŃCZOWE?

Ok, jestem w stanie się powstrzymać. Niech będzie, że mała wie, co robi, albo że kiedyś zrozumie. Jednak te kłótnie są nie do wytrzymania, tego nie będę tolerować. Raz, jeden jedyny raz decyduję się na rozstrzygnięcie ich sporu. Kapituluję po minucie.

Dlaczego ją uderzyłeś?
Nie uderzyłem, to ona mnie kopnęła!
Nie kopnęłam, on mnie uszczypnął!
A ty na mnie naplułaś!
Bo ty mnie popchnąłeś!

TAK. ROZSTRZYGANIE DZIECIĘCYCH SPORÓW PRZYPOMINA PISANIE RECENZJI Z FILMU, KTÓRY ZACZĘLIŚMY OGLĄDAĆ W POŁOWIE, I ZOBACZYLIŚMY JEDYNIE PIĘĆ MINUT.

No dobrze, ale co, gdy jedno przybiega z płaczem, że zostało uderzone?

PRZYPOMNIJ, ŻE KONFLIKTY ZAŁATWIA SIĘ ROZMOWĄ, NIE BÓJKĄ. POSZKODOWANEMU PORADŹ ROZMASOWANIE BOLĄCEGO MIEJSCA.

Odpuszczam pisanie recenzji filmowych. Dnie spędzam na rozmyślaniu o wakacjach, przypominaniu, że bolące miejsca na ciele warto masować, oraz nazywaniu potrzeb obu stron: „Ty chciałeś pobawić się kolejką siostry, a ona ci nie pozwala, bo to jej zabawka. Może pomyślicie, jak się dogadać, żebyście oboje byli zadowoleni?”.

Z zaskoczeniem odkrywam, że ta mała bezbronna córeczka potrafi napluć na brata, po czym rzucić się w szaleńczą ucieczkę w me ramiona, udając niesłusznie gnębioną! Raz na zawsze zdejmuję im etykietki „ofiary” i „agresora”.

Liczba moich interwencji maleje z dnia na dzień. W zasadzie dwa razy musiałam ich rozdzielać z użyciem swojej przewagi siłowej. Na co dzień wystarczy słowo mówione. Pomaga też, gdy zachęcam: „pokaż mi, jak się zdenerwowałaś/eś – ściśnij moją rękę tak mocno, jak jesteś wściekły/a”. I za chwilkę chmury przegonione.

Pewnie, że nic nie jest takie łatwe, jak tu się opisuje. Nie jest łatwo utrzymać język za zębami, nerwy na wodzy i czekać, aż dzieci rozwiążą SWOJE problemy SAMODZIELNIE.

Jednak oglądanie efektów takiego dogadywania się  jest bezcenne. „Mamo, ustaliliśmy, że najpierw ja pobawię się kolejką, w tym czasie L. będzie mogła pooglądać moją nową książkę – a potem zmiana!”.

Tak, za każdym razem, gdy oboje dochodzą do porozumienia bez mojego udziału, czuję dumę – z nich oczywiście. No, i wakacje mam świetnie zaplanowane!

Małgorzata Musiał – z wykształcenia pedagog, z powołania mama Tobiasza (6 lat), Leny (3 lata) i Zoi (10 miesięcy). Pracuje w stowarzyszeniu  Rodzina Inspiruje!, prowadząc warsztaty dla rodziców. Entuzjastka noszenia dzieci w chustach, rodzicielstwa bliskości, fanka i realizatorka programu „Szkoła dla rodziców i wychowawców”.